Miła, Miły…
Minęły prawie trzy miesiące odkąd napisałam tutaj ostatnie słowo. Wrzuciłam przepis na pierniki i zamilkłam. Przyszły Święta, przyszedł Nowy Rok. Było i dobrze, i nie było dobrze, różnie było. Od tamtego ostatniego wpisu nie miałam zbyt wiele do powiedzenia. Gdzieś w rozjazdach pomiędzy Kielcami a Warszawą i próbie trzymania życia w garści każde słowo, które chciałam tu przelać wydawało mi się nieważne, zbyt lekkie, bez znaczenia. Po którejś próbie napisania czegoś sensownego dałam sobie spokój.
Ten list miał się zaczynać słowem “Miła…”. Nie zakładałam pisania dzisiaj do mężczyzn, ponieważ ostatnio jakoś bliżej mi do energii kobiet. Ciągnie mnie do kręgów, do grup wsparcia, do korzeni, kiedy kobiety były jednością. W kontekście wydarzeń, które działy się w Polsce jeszcze mocniej czuje potrzebę solidarności. Pragnę więcej kobiecej miękkości, wrażliwości i im jestem starsza tym mocniej czuję, że jest jeszcze ocean wiedzy i doświadczeń kobiet z którego mogę czerpać. Myślę, że mogę też dać coś od siebie i wymiana wiedzy i dobrej energii będzie transakcją wiązaną.
W połowie marca wracam, bo tęsknie okrutnie. W głowie układają mi się rzeczy o których chciałabym poopowiadać. Tematy pielęgnacji, dbania o ciało, zwrotu do środka i opiekowania się wnętrzem, polecenia książek i filmów. Rodzą mi się opowieści na cykl “Dobre historie”, “Daily note” i na “Taka jestem dzisiaj”. Trochę więcej chcę mówić o rzeczach przyziemnych, życiowych. Takich, które tworzą fundament, a ja o nich zapominam. O ciuchach nawet, bo zachłysnęłam się jeszcze mocniej tematami lumpeksów i tego jak można wykorzystywać rzeczy z drugiej albo i trzeciej ręki. Może nawet będę tu wypuszczać w świat swoje rzeczy, które chciałabym aby miały nowy dom? Kto wie? Chciałabym podrzucać muzykę i playlisty. Te z serii “Piosenek do których Dziewczyny tańczą dla swoich Chłopców w półmroku” i te, które wypełniają moje mieszkanie od świtu do nocy. Chce mówić o terapii, samorozwoju, o tym co można i co udało mi się wypracować.
Na pewno te zaległe miesiące, kiedy nie napisałam ani słowa pojawią się w kolejnych postach. No bo przecież nie przestałam gotować, kombinować w kuchni, czytać, szukać nowych filmów i seriali. Nie przestałam też wywracać swojego życia do góry nogami i go od nowa zbierać.
W międzyczasie, kiedy nowe posty się piszą możecie zajrzeć do tych starych, które nadal lubię. Te z przepisem na ciasto z morelami i białą czekoladą, polecajką filmu “Lekcja Miłości” albo wpis o małych momentach i dobrym życiu. Albo poczytajcie Dziewczyny, które systematycznie podglądam i od których też wiele się uczę np. Tekstualną albo Basię Szmydt.
Nie zanudzając Cię – cieszę się, ze wróciłam. Koncepcja pisania na insta jest wspaniała, ale nie daje mi takiej radości jak pisanie tutaj. Dlatego pisząc ten list mam nadzieję, że ze mną zostaniecie, a może nawet zawołacie swoich Przyjaciół i porozmawiamy tu razem? Będzie mi miło!
M.