Bez kategorii Wszystko Żyćko

Efekt motyla.

Trzepot skrzydeł motyla, np. w Ohio, może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową. Jednorazowy opad śniegu może wywołać lawinę. Jedno nic nieznaczące wydarzenie może zmienić bieg Twojego życia.

Zawsze fascynuje mnie ten ciąg przyczynowo-skutkowy i jak czasem z perspektywy czasu patrzy się na pewne wydarzenia nie dowierzając, że właśnie one miały wpływ na naszą dalszą historię.

Pamiętam dokładnie 15 czerwca 2010 roku. Ciepły, letni dzień. Ostatni rok studiów. Za miesiąc zostaję magistrem filologii polskiej bez konkretnej wizji na przyszłość, bez planu. To też czas, kiedy zdarza mi się stanąć po tej niewłaściwej dla mnie stronie aparatu (Dziewczyno! Z czym do ludzi! ;)).

Razem z moim przyjacielem fotografem robiliśmy wtedy zdjęcia. Pomysł był nieco dziwny, ale mieliśmy po dwadzieścia kilka lat i raczej poczucie dobrego smaku jeszcze nas wtedy nie odwiedziło. Ja w półmroku, stojąca na środku ulicy w czarnym płaszczu, szpilkach i pończochach. To także czasy moich krótkich włosów i krzykliwego makijażu. Zdjęcia robione jakimś Lubitelem albo innym kwadratem. Tego nie pamiętam dość dobrze, ale ostatecznie fotografie nie wyszły. Było za ciemno, warunki były nie takie itd. Nieważne, ale pamiątek w każdym razie po tym dniu nie ma.

Po zdjęciach, jak to za czasów studenckich – piwko w Komitecie. Namiętnie piliśmy wtedy Ciechany Miodowe zapełniając w trybie przyspieszonym partyjne książeczki z pieczątkami. Siedzieliśmy nieopodal baru, kiedy z innej sali wyszła nasza wspólna Koleżanka i zaprosiła nas mówiąc, że siedzą w mniejszej grupce, ale byłoby fajnie gdybyśmy się dołączyli.

Dosiedliśmy się, poznaliśmy z tymi, których nie znaliśmy. Rozmowy krążyły wokół różnych tematów. Wieczór upływał w trybie “piwo za piwem”. Potem graliśmy w Darta i ostatecznie rozeszliśmy się do domów. Zupełnie zwykłe wyjście do knajpy.

Ten jeden wieczór zmienił kolejne dziesięć lat. Zmieni też kolejne dziesięć i właściwie zmieni całe życie, bo fala po nim nadal płynie bardziej lub mniej wzburzona. Jeżeli miałabym określić dzień od którego zaczęła się cała wielka transformacja to byłby to właśnie ten dzień, to jedno wyjście na piwo.

Co bym powiedziała tamtej Dziewczynce z 2010 roku? Żeby się nie bała. Żeby była silna, bo czeka ją dużo złego, ale jeszcze więcej pięknego. Powiedziałabym jej, że wszystko co zaplanowała i wymarzyła się nie spełni, ale spełnią się inne rzeczy i jeszcze nie raz zaskoczy ją piękno życia. Chciałabym, żeby wtedy wiedziała, że da sobie radę. Że ludzie będą przychodzić i odchodzić, ale ma siebie i bliskich, którzy przez te 10 lat będą i zawsze ostatecznie wyjdzie na prostą. Powiedziałabym jej, żeby nie traciła życzliwości do ludzi. Żeby nie przestawała wierzyć w dobre intencje. Żeby miała więcej zaufania do siebie.

To samo powiedziałabym i powiem innym Dziewczynom, które wymarzyły sobie idealistyczną przyszłość. Zdarzyć się może wszystko i pewnie tak właśnie będzie. Te rzeczy, których się bardzo boją też, ale da się je przeżyć, obiecuję. Należy je przeżyć, zbudować na nich odporność i iść dalej. Te rzeczy, których się nie spodziewają, bo wydają się zbyt piękne, żeby były prawdziwe – też się wydarzą i wtedy trzeba z nich czerpać i nie bać się, że będzie trzeba je okupić łzami.

Och, jak bardzo chciałabym, żeby ta Dziewczyna z 2010 roku wiedziała to co wie teraz. Jak bardzo chciałabym, żeby teraz wiedziała to co wiedzieć będzie za kolejne 10 lat, o ile te lata są dla niej przewidziane. No ale te lekcje dopiero się odbędą. W trybie dziennym nieprzyspieszonym.

Piękna jest ta mądrość życiowa, którą się buduje latami. Widzę piękną tę mądrość, którą zbudowałam na fundamentach tamtej Dziewczyny. Te 10 lat, ten trudny mimo wszystko często czas jest prezentem, który dzisiaj odpakowuję i jestem za niego i za to co przyniósł bardzo wdzięczna. Jest skryptem, który stosuję, kiedy znowu podchodzę pod górkę i wiem, że za chwilę znowu będzie lżej, bo droga zacznie prowadzić łagodniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.