Daily note Wszystko

BHP Run. #notatkiterapeutyczne

Bywa czasem tak, że pewne rzeczy przychodzą do mnie spóźnione. Jakby wagony z emocjonalnym załadunkiem jechały na końcu składu, a cały proces to BHP Run, który ma 7353 metry. Kiedy wjeżdża lokomotywa wszystko wydaje się być w porządku, ale gdy odjeżdża ostatni dusi mnie pod żebrami.

Mam to. Teraz. Nie myślę o tym celowo, nie analizuję, nie wywlekam. Zupełnie zwyczajnie, zupełnie naturalnie, przy każdym oddechu – pojawia się taki odważnik co go panie sklepowe kładły na wagach, żeby wyrównać szale, kiedy kupowało się ziemniaki. I ten żeliwny odważnik dociska mi mostek.

Myślę, że pewna formuła w wydarzeniach ostatniego czasu się wyczerpała, że już nie pójdę dalej. Jednocześnie nie chce mi się nic ruszać, zmieniać. Marazm taki, wymieszany z żalem. Coś by się zmieniło, ale w sumie po co? Jestem spauzowana, kiedy dookoła świat gna jak dziki.

Jednocześnie bardzo wnikliwie podchodzę do swoich emocji. Pytam się sama o co chodzi, jak się czuję, dlaczego jestem obojętna, a dlaczego coś innego boli. Rozkładam sobie te elementy i fragment po fragmencie układam. Gdzieś zostaje luka, gdzieś dokładam coś co nie pasuje, ale proces tworzenia trwa, a to jest dobre.

Mimo pewnych przestrzeni wypełnionych wiarą zawsze byłam człowiekiem szkiełka i oka. Teraz, czasem nie rozumiem i zadaję puste pytanie “dlaczego” w przestrzeń. Ej, dlaczego? Przecież byłam grzeczna. Odkładałam rzeczy na swoje miejsce. Nie udawałam katarków. Nie udawałam orgazmów. Mówiłam “dzień dobry”, “cześć” i “dziękuję”. Wstawałam z pierwszym budzikiem. Płaciłam rachunki na czas. Kwiatki podlewałam. Wszystko, ale to wszystko robiłam jak trzeba. I chuj.

Szukam cały czas luki w schemacie. Odgrzewam ten kotlet setny raz i szperam, szukam, bo gdzieś jest rozwiązanie. Palec wskazujący mam przygotowany, żeby znowu włączyć PLAY. Za chwilę włączę. Obiecuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.